Nie martw się kochanie [N]

Reż. Oliwia Wilde, 2022, Netflix

Pamiętam, że kiedyś chciałam obejrzeć ten film, więc skoro Netflix go wrzucił, to ja chętnie :).

Według mnie to jest mix ‚Truman Show’, ‚Incepcji’ i ‚Matrixa’, czyli nierealny świat stworzony dla tych, którym realny świat nie zaoferował odpowiedniej ilości szczęścia. Ten nowy, cudowny świat POZORNE szczęście oferuje, ale, oczywiście, jak to w życiu bywa, nic za darmo. A i to cukierkowe szczęście bywa czasem tak słodkie, że można się porzygać.

Kiedy zjawia się ktoś, kto znienacka TAK się o nas troszczy i TAK BARDZO chce nam pomóc, trzeba bardzo uważać, bo można wdepnąć w niezłe gówno, co właśnie ma miejsce w ‚Nie martw się kochanie’. Tym bardziej jeśli jest się kobietą, tym bardziej w latach 50tych w USA.

Na filmwebie trochę na film psioczą, ale mnie się podobał.

Juliusz, mój kolega z jogi lat ponad 90!!! powiedział kiedy, odpowiadając na pytanie jak dożyć takiego wieku w takiej kondycji odpowiedział, że trzeba robić na przekór: jak mówią, że się nie da, to spróbować, a jak mówią, że nie iść, to iść.

A jak mówią, że cudowne, to nie ślepo wierzyć, tylko sprawdzić – to morał z dzisiejszego senasu.

Polecam 🙂

2023 podsumowanie

Lubię pierwszy stycznia, bo jest już po świętach, których NIE lubię :). Pierwszy dzień Nowego Roku lubię tym bardziej, kiedy mam za sobą Sylwestra na jakimś górskim szczycie (tym razem był to czeski Ruprehticky Spicak na który z Andrzejówki ruszyły 93 osoby!) i tradycyjny wbieg na Chełmiec (w tym roku było nas 154 sztuki:) – cudownie 🙂

2023 był rokiem, kiedy (pierwszy raz? 😉 posłuchałam swojego ciała i kiedy na 20 km czerwcowego nocnego górskiego maratonu siadły mi kolana, w końcu dotarło do mnie, że to jednak ZA DUŻO – w 2024 robię sobie przeto przerwę i Sudeckiej NIE biegnę. Trudna, ale bardzo uwalniająca decyzja.

W 2023 również wróciłam na siłownię. Nie, żeby zaraz wyglądać jak Arnold Sz., ale żeby potrenować coś innego niż nogi w bieganiu. I jestem bardzo zadowolona :).

Ale żeby nie było, że jestem mięśniaczką i tylko sporty mi w głowie, poniżej kilka statystyk z obszaru KULTURA:

W kinie byłam 10 razy.

Obejrzałam 13 filmów i 2 seriale na Netflixie.

Byłam dwa razy w teatrze, raz na musicalu w Capitolu i raz w Filharmonii.

Byłam na koncercie Ralpha Kamińskiego.

Byłam w UK i na Cyprze (po raz pierwszy: byłyśmy 3 dni, lało 3 dni, w 2024 lecimy znów zużyć kremy z filtrem które niepotrzebnie kupiłyśmy w 2023:).

Dalej uczę się niemieckiego. I dalej jest to dla mnie język obcy ;).

Czytanie też wciąż idzie, choć na brak zajęć nie narzekam – jakoś się jednak udaje:

Przeczytałam 25 książek, co dało 8233 stron (w czym 680 po angielsku).

Ze sportów, to wykręciłam tak:

15 km na biegówkach

81 km na kajakach

1005 km biegowo

325 km pieszo po górach

1020 km na rowerze, w czym kilka razy udało nam się zaliczyć niezwykle bliskie memu sercu pociągówko-rowerówki.

Do tego chadzam raz w tygodniu na wspomnianą siłkę i raz w tygodniu na jogę (ommm ;)) i 2x w tygodniu staram się biegać.

A wszystko to udaje się wykręcić będąc matką samotnie wychowującą małe, 17-letnie, 190-cm dziecko i pełnoetatowym pracownikiem fabryki kół samochodowych :).

Lubię swoje życie, jestem szczęśliwa i zadowolona :).

Ruszam w 2024 z uśmiechem na gębie :).

Imperium bólu. Baronowie przemysłu farmaceutycznego – Patrick Radden Keefe

540 stron, czytnik, Legimi

Książkę poleciła nam Lasota z komentarzem, że chciwość ludzka naprawdę nie zna granic. Patrząc na bohaterów książki, rodzinę Sackerów, twórców OxyContinu, opioidu uśmierzającego ból, leku, ‚od którego zaczynasz i którego się trzymasz’ (szkoda, że nie rozwinęli z jakiego powodu) tezę Lasoty śmiało można potwierdzić.

Sacklerowie, rodzina głównie lekarska, stworzyli wiele firm produkujących leki starając się bardzo, żeby powiązania między samymi firmami, a przede wszystkim firmami i Sacklerami nie były zbyt jasne. Ten stan utrzymuje się do dziś, a ród wypiera się wszystkich win i rękoma i nogami.

Zaczęli od Valium, korzystając ze niekoniecznie etycznych i prawdę mówiących reklam i:

‚W 1964 roku [USA] wypisano około dwudziestu dwóch milionów recept na Valium; do 1975 liczba recept przekroczyła sześćdziesiąt milionów. Valium jako pierwszy lek w dziejach zarobił sto milionów dolarów, a koncern Roche stał się najpotężniejszą firmą farmaceutyczną na świecie (…).’

A propos wiarygodnej reklamy leków, nie tylko u Sacklerów było grubo:

‚Tak się złożyło, że nieco wcześniej w Niemczech zespół chemików ulepszył morfinę i stworzył nowy lek: heroinę. Koncern farmaceutyczny Bayer zachwalał ją jako cudowny, o wiele bezpieczniejszy środek przeciwbólowy. (Skądinąd ci sami badacze wynaleźli również aspirynę). Heroinę Bayera sprzedawano w pudełeczkach z wizerunkiem lwa na etykiecie i przekonywano, że ze względu na inną budowę cząsteczki lek nie powoduje groźnych nałogów.’

Ale co tam Valium 🙂 Kiedy sprzedaż OxyContinu naprawdę się rozhulała, Sacklerowie zarabiali na handlu nim sto milionów dolarów co miesiąc.

a przez chwilę oferowano też daweczki 160mg👌

Dodajmy, że nie był to cudowny, nie dający uzależnień lek: po pierwsze stosować go trzeba było częściej, a nie co 12h, jak informowano w ulotce. Po drugie, przedłużone uwalnianie lek miał tylko wtedy, kiedy się tabletki NIE przegryzło. Jeśli się przegryzło, co było powszechne, dawał niezłego kopa i szalenie uzależniał. Kiedy wprowadzono nową, nieprzegryzalną formę tabletki uzależnieni ‚(…) sięgnęli zatem po inne leki opioidowe, drudzy zamienili OxyContin na jego tańszą, silniejszą, powszechnie znaną chemiczną siostrę – heroinę.’

Pomimo, że lek zrujnował życiu milionów uzależnionych ludzi, zarówno firma Purdue (producent OxyContinu), jak i Sacklerowie pozostają po dziś dzień w zasadzie bezkarni, do niczego się nie przyznają i cieszą się swoimi milionami w pięknych domach, na jachtach, pływając wokół swoich rajskich, wolnych od turystów wysp.

‚Sędzia Drain zdecydował, że wszyscy, którzy mają jakiekolwiek roszczenia pod adresem Purdue muszą wystąpić z nimi do 30 lipca 2020 roku. Otrzymał ponad sto tysięcy zgłoszeń.’

I co z tego – można zapytać.

Zanim więc sięgniecie po jakiś cudowny lek, który świetnie działa, jest bezpieczny i wspaniały, miejsce na uwadze, że nasze zdrowie jest zawsze na końcu listy, na pierwszym jest zawsze kasa. A jak kasa gra, to resztę się jakoś dopasuje. Państwo Sacklerowie na pewni chętnie doradzą :).

Bardzo dobra, straszna i smutna książka.

Maestro [N]

Netflix z Arkiem,

Reż. Bradley Cooper, 2023, w roli Leonarda Berstein’a – Bradley Cooper

Czytam na Filmwebie, że film się podobał ludziom i krytykom średnio, a mi właśnie że tak :). Dla mnie jest to obraz szalenie uzdolnionego, oraz, jak to zwykle bywa, odklejonego, lekko pierdolniętego i zadufanego w sobie do granic artysty – dyrygenta i kompozytora, oraz kobity (Felicii Montealegre Cohn Bernstein), która postanawia przy nim trwać, chyba z miłości i zachwytu dla jego talentu. Lekko nie miała.

Bersteina muzyka kręciła równie mocno co faceci, z okazywaniem czego nie miał problemu, również przy żonie (przy czym żona nie znosiła tego tak dobrze ;).

Bradley Cooper jest w tym filmie świetnie ucharakteryzowany: poznać go można głównie po oczach – ma nie swoje, wielkie bersteinowe uszyska i wielki nochal. Moim zdaniem gra świetnie (zwłaszcza zachwyt muzyką i facetami:), zawsze też jest świetnie ubrany.

Dla osób średnio ogarniętych muzycznie (jak ja:)) powiem, że z rzeczy NAM znanych 😉 Berstein skomponował musical West Side Story. Jeśli ktoś potrzebuje więcej informacji – odsyłam go tu.

Najgłębszy wdech [N]

Netflix z Arkiem 🙂

Reż. Laura McGann, 2023

Czytałam gdzieś ostatnio listę dobrych filmów na Netflixie i ten jest jednym z nich.

Jest to film dokumentalny o freedivingu, czyli o tych, którzy wstrzymują oddech i próbują zejść jak najgłębiej bez sprzętu. Impreza wielce widowiskowa, kiedy ogląda się rzecz z kanapy, ale wielce niebezpieczna, kiedy samemu bierze się w niej udział. Jak się okazuje, samo zejście do wybranego przez siebie punktu jest w miarę proste. Impreza zaczyna się, gdy trzeba wypłynąć, bo tlenu już ma się mało, sił mało i zdarza się, że człowiek odpływa. O ile jest to blisko powierzchni wody, ekipa wspomagająca delikwenta odłowi i próbuje ratować, choć nie zawsze się udaje. Kiedy odcięcie zdarzy się za głęboko, pomocnicy nie zdążają z pomocą.

To jest opowieść o nurkującej kobiecie (Alessia Zecchini), wielokrotnej mistrzyni, zdobywczyni wszystkich chyba możliwa w tym sporcie złotych medali i facecie z ekipy wspomagającej (Stephen Keenan). Najpierw facet jest ekipą, potem już raczej pełnoprawnym facetem.

Piękne zdjęcia i pięknie pokazana pasja – obraz pięknego, ale i szalenie niebezpiecznego sportu.

Bardzo polecam.

Chłopi [K]

Kino z Iwoną (w ramach projektu OBCHODY URODZIN W KINIE:)

Reż. DK Welchman, Hugh Welchman, 2023

Piękna, malowana adaptacja Reymontowskich „Chłopów“, których, wstyd się przyznać, nigdy nie czytałam, ANI nie widziałam wcześniejszych wersji filmu, więc historia była dla mnie nowa.

Piękna Jagna (Kamila Urzędowska) – świetnie zagrana rola i dziewczyna również świetna, (choć miałam wrażenie, że zaprasowane brwi i sposób w jaki miała pomalowane usta to raczej moda z obecnych czasów, ale może to efekt ‘malarski’ 😉).

Czasy się zmieniają, a emocje w ludziach zawsze takie same: niespełnione miłości, targające nimi rządze, rządzący światem pieniądz i pytania jak to wszystko zgrać i jak żyć, kiedy uległo się czemuś, czemu ulec się nie powinno.

Sprawy trudne do ogarnięcia w każdych czasach.

A w czasach, kiedy ludzie zdecydowanie bardziej trzymali się z ludźmi (niż z przenośnymi urządzeniami😉) nawet cięższe chyba, bo każda emocja jest zaraz na ustach całej wioski, od razu jest ocena, od razu jest krytyka.

Właśnie emocje były, moim zdaniem, najjaskrawiej w tym obrazie pokazane.

Te sceny z wesela!

Młoda kobita, która kocha innego, i stary, ale bogaty chłop, który dobił targu z jej matką, więc jest jej właścicielem. Znaczy mężem 😉.

Pięknie podana klasyka, polecam.

Testy

Mój Syn nakupił sobie miliony białych skarpet, w których notorycznie chodzi bez kapci, doprowadzając je do skrajnej czarności.

W jego głowie powstał plan, że skarpety będzie zapierać mu matka.

A tu niespodzianka😁: ni chuja!

Wyłożywszy mu te wszyskie czarne (białe) skarpety na kupę pytam:

– I co? Zapierasz?

– Nie mamo. Poświęcam się dla testów: sprawdzam wydolność pralki.

Tester w czarnych skarpetach👌.

Nyad [N]

Reż. Jimmy Chin, Elisabeth Chai Vasarhelyi, 2023, Netflix

Tradycyjnie, ZANIM człowiek obejrzy cokolwiek na Netflixie, czeka go przeprawa przez milion zwiastunów i tyleż samo opisów na filmwebie.

Tym razem padło na ‚Nyad’ i to był dobry wybór (niestety, godzinny research nie zawsze gwarantuje sukces, gdyż czasem, MIMO wnikliwych poszukiwań, z wszystkich dostępnych filmów, i tak wybieramy najgorsze gówno ;)).

Ale do brzegu: Nyad to prawdziwa historia amerykańskiej sportsmenki, pływaczki długodystansowej, której udaje się przepłynąć 177 km (110 mil) z Kuby na Florydę. Nyad (kobita dość ciężka społecznie i szalenie skupiona na sobie) próbowała pokonać dystans w młodości (kiedy miała 28 lat), ale nie pykło. Wraz z nadejściem 60tki postanawia zmierzyć się z wyzwaniem raz jeszcze. Ale 177 km w oceanie to nie jest prosta sprawa: nad kursem, prądami, żywieniem, zdrowiem, łodzią asystującą musi nieustannie ktoś czuwać, czyli potrzebny jest zespół. A nie jest łatwo tworzyć zespół z Nyad. I mimo najszczerszych chęci i świetnego przygotowania, przepłynięcie 177 to też nie jest pestka. Jej udaje się dopiero za 5tym podejściem, kiedy Nyad ma 64 lata.

Dobra historia o determinacji i sile kobiecej przyjaźni. Ale też o przekraczaniu granic, a czasem przesuwaniu ich nawet w obszary już lekko chorobowe. (Długodystansowcy chyba tak mają).

I mimo, że Nyad jest raczej typem antypatycznego babo-chłopa o delikatności tarana, to człowiek jej w końcu kibicuje i jest mega wzruszony, kiedy się jej udaje.

Ona też dociera do punktu zwrotnego, kiedy musi zauważyć, że jako JA daleko nie zabrnie i, czy jej się podoba, czy nie, będzie potrzebować zespołu.

Fajne jest to, że ona, kiedy płynie, to śpiewa i my, widzowie, też te piosenki słyszymy. I ta scena, kiedy na morzu szaleje sztorm, trzaskają pioruny, ona płynie w tej kotłującej wodzie i śpiewa Janis Joplin – bezcenna.

Dobry film – polecam.

Ukochane równanie profesora – Yoko Ogawa

154 strony, Legimi

Przejrzawszy książki polecane przez Legimi wybrałam tą, bo nie była o ćpunach, mordercach ani innych wykolejeńcach. Jesień to nie pora na poszukiwanie dodatkowych depresyjności, czasem wystarczy wyjrzeć przez okno🤪🙈.

Jest to opowieść o gosposi, która podejmuje pracę w domu profesora matematyki, niegdyś niezwykle światłego umysłu, obecnie, w wyniku wypadku samochodowego, człowieka, któremu zdolności matematyczne zostały, ale pamięć trwa tylko 80 minut. Każdy dzień to od początku: poznawanie gosposi, dowiadywanie się, że gosposia ma syna w szkolnym wieku i tak dalej.

Ciężko.

Mimo tego, między profesorem, synem gosposi (ksywa Pierwiastek, nadana przez Profesora🙂) oraz gosposią nawiązuje się nić przyjaźni i porozumienia, która trwa.

Światły, choć obecnie nie do końca już sprawny umysł z rozkoszą wprowadza swoich nowych przyjaciół w świat liczb, a robi to z takim zaangażowaniem, że nawet wybitnym matematycznym lebiodom (mła🙈🤪) czyta się ‚Ukochane równanie’ bardzo dobrze.

Ciepła, sympatyczna i krótka – przy większym kubku herbaty można wziąć na raz 😁.

Polecam.

The Thursday Murder Club – Richard Osman

380 stron, książka jest moja

Nabyłam ją w czariciaku w Leigh-on-Sea, za namową Maryli, która powiedziała, że książka jest super (zaiste!). Kupiłam ją za 2 w oprawie twardej, BEZ śladów jakiegokolwiek użytkowania, a w księgarni widziałam wersję w miękkiej okładce za 8, więc szaleństwo i zyski :).

Książka opowiada o takiej starości, jakiej wszyscy byśmy sobie życzyli: czworo przyjaciół, co prawda już koło osiemdziesiątki, ale wciąż SZALENIE na chodzie i z niezwykle bystrymi umysłami, w pięknie położonym domu opieki tworzy The Thursday Murder Club i dla rozrywki rozwiązuje nierozwiązane w przeszłości sprawy kryminalne.

Jednak kiedy ma miejsce PRAWDZIWE morderstwo na terenie ich…placówki, nadchodzi czas na odłożenie na chwilę spraw z przeszłości i zajęcie się doczesnymi morderstwami. Zatem Elizabeth, Joyce, Ibrahim i Rod biorą się do roboty, a że mają niezłe koneksje, wiedzę i czar osobisty, idzie im niejednokrotnie lepiej niż policji.

Książka jest cudna: mądra, wesoła, lekka, z jadem, polotem i czarującymi fragmentami pisanymi przez Joyce.

Poniżej kilka cytatów, które nie wiem czy oddadzą klimat, ale mnie się podobały 🙂

‚If you fail to prepare, you preapare to fail’.

‚The journey passes very pleasantly. The sun is up, the skies are blue and murder is in the air’.

‚Chris takes a swig of a Diet Coke. He sometimes worries he is addicted to it. He had read a headline about a Diet Coke once, which was so worrying he had chosen not to read the article’.

‚In life you have to learn to count the good days. You have to tuck them in your pocket and carry around with you’.

‚Chris is in a concrete seat, bolted to the floor. The back is ramrod straight. It would be the most uncomfortable chair Chris had ever sat in, had he not just made the flight to Cyprus on Ryanair’.

‚The daffodils will always be there to see them. So it goes; enjoy them while you can’.